Część 1

Najlepszym wyjściem z trudnej sytuacji jest przejście przez nią
/Robert Lee Frost/

Znaleźliśmy się w trudnych czasach. Trwająca od marca epidemia koronawirusa, a zwłaszcza druga jej fala powoduje, że coraz więcej osób nie radzi sobie z poczuciem narastającego przygnębienia, brakiem poczucia bezpieczeństwa, lękiem, czy melancholią. Czujemy się bezradni wobec rzeczywistości. Tęsknimy za słońcem.
 
Warto wiedzieć, że istnieją sposoby, by sobie pomóc. Odpowiadając na Państwa prośby i sugestie, w tym miejscu, cyklicznie, dla różnych grup wiekowych,  publikować będziemy garść krótkich porad psychologicznych. Dziś pierwsza porcja, a nawet zadanie do wykonania :-)

Przyzwyczajeni do polepszającej się sytuacji materialnej, coraz to nowych wygód i komfortu, w ostatnich latach planowaliśmy na potęgę, chcieliśmy mieć nad wszystkim kontrolę. Czuliśmy się trochę jak panowie własnego życia, jakby to od nas niemal wszystko zależało. I nagle trach – ciągle słyszymy o nowych zachorowaniach, a nawet o zgonach, wprowadzanych dla bezpieczeństwa ograniczeniach - pojawia się trudna do zniesienia, pusta przestrzeń. Radosny, ba, rozpasany umysł, kiepsko sobie z tym radzi. Naszą codziennością jest niepewność.

Specjaliści radzą, by zamiast myśleć jak szybko ją zwalczyć, spokojnie pomedytować – popatrzeć na otoczenie, a nie na to co na ekranie telewizora, pomyśleć, zastanowić, przypatrzeć sobie, oddać refleksji, ulubionym zajęciom czy pomodlić. Bo czy my - ludzie, poza stosowaniem się do obostrzeń i przestrzeganiem prawa, mamy wpływ na to co się stanie? Czy to od nas zależy? Zastanów się co Ci da martwienie na zapas? Czy w czymś pomoże? Czy rzeczywiście zwiększa lub redukuje prawdopodobieństwo czarnych scenariuszy?

Odpowiedz sobie na te pytania. A teraz weź kartkę papieru i zapisz co najbardziej lubisz robić. Co w warunkach koniecznych ograniczeń społecznych możesz zrobić, by poprawić sobie nastrój? Przypomnij sobie ulubione czynności, na które, być może, ostatnio nie miałeś czasu. Zapytaj siebie czego Ci brakuje i jeśli tylko się da, rób to codziennie. A może jest to spacer po parku, wyjazd w góry, rozmowa z kimś, z kim dawno nie rozmawiałeś, przeczytanie dobrej książki, obejrzenie ulubionego filmu albo filmu, który właśnie chciałeś zobaczyć. Warto pamiętać, że kontakt z kulturą i sztuką daje nie tylko wytchnienie, ale i namysł, podsuwa rozwiązania, daje odpowiedzi na wiele pytań. Bo w czyimś życiu przeglądamy własne życie. Szukamy prawdy o sobie.

Być może jest to czas, by przypomnieć sobie radość z codzienności, wydobyć jak najwięcej z prostych sytuacji, docenić ludzi, którzy są wokół. Psycholodzy mówią na to - uważność chwil, jakże mocno przez nas ostatnio zapomniana.

A życie toczy się tu i teraz. To nasz czas, nawet jeżeli niełatwy, a jego główną częścią składową jest niepewność. Spróbujmy się z nią oswoić zamiast zwalczać za wszelką cenę i wysyłać gdzie popadnie. Amerykański, znany poeta Robert Lee Frost, mówi do nas w sentencji: Najlepszym wyjściem z trudnej sytuacji jest przejście przez nią.

Spokoju mimo wszystko!

/ Dorota Kunc – dziennikarz, publicysta, psycholog i pedagog, wykładowca akademicki. /

Część 2

Mawiają, że „Życie nie znosi próżni” albo „Życie dośrodkowuje” – to znaczy, że jak jest źle to będzie i dobrze, bo źle nie może być przecież cały czas. W czasach społecznej izolacji spowodowanej epidemią koronawirusa, gdy wiele osób pozostaje w oderwaniu od innych, prawa fizyki, nawet dla fizycznych laików, powinny być potężną motywacją. Motywacją nie wyssaną z palca, lecz empirycznie udowodnioną :-)

Nie ma co kryć, że człowiek jako istota społeczna (Homo socius) źle znosi zwłaszcza długotrwałą izolację. Dla osób będących w odosobnieniu, największym problemem jest trudność poradzenia sobie z ograniczeniami i narastającą frustracją, która, jak wspomniałam poprzednio, wynika z braku wpływu na rzeczy, na które do tej pory mieliśmy wpływ. Społeczna izolacja jest szczególnie trudna dla tych, którzy już wcześniej czuli się samotni. To także ogromne wyzwanie dla osób z zaburzeniami psychicznymi oraz chorujących na depresję.

Na szczęście są sposoby, by sobie pomóc. Najprościej mówiąc – jeśli napełnisz swój dzień wartościowymi rzeczami, masz ogromne szanse już na zawsze zmienić jakość swojego życia.

Załóżmy, że jesteś właśnie w izolacji i nie wolno Ci wychodzić na zewnątrz. Twoim najbliższym otoczeniem jest więc Twoje mieszkanie, znajdujące się z nim meble, sprzęty i drobiazgi. To one oraz Twoje mądre nastawienie pomogą Ci nie tylko przetrwać ten trudny czas, ale i wyjść z niego mocniejszym, paradoksalnie, być może, także radośniejszym. Bo, jak mówi znana na całym świecie amerykańska pisarka, dziennikarka i felietonistka, autorka książek o charakterze motywacyjnym, Regina Brett: „Nieważne, co Ci się przytrafia, ważne jak to wykorzystasz. Życie przypomina grę w pokera. Nie masz wpływu na to jakie dostaniesz karty – ale tylko od Ciebie zależy jak rozegrasz partię”.

Zatem do dzieła. Dziś kolejne zadanie do wykonania :-)

Ważne, by w czasie izolacji, w miarę możliwości, utrzymać się w dobrej kondycji fizycznej. Zacznij od planu – weź kartkę papieru i spisz rodzaj ćwiczeń fizycznych, które możesz wykonać w domu. A może są to skłony, przysiady, ćwiczenia na skakance, a może po prostu delikatne rozciąganie całego ciała, czy spacer po wszystkich pomieszczeniach, które są w Twoim zasięgu? Pamiętaj, że nawet niewielki wysiłek fizyczny poprawia działanie układu immunologicznego i wzmacnia naszą odporność. Jeśli już wiesz w jaki sposób możesz poćwiczyć, spróbuj ćwiczyć codziennie. Dla naszej kondycji fizycznej i psychicznej ważna jest bowiem powtarzalność. Powtarzalność, jak twierdzą specjaliści, pomaga oswajać lęki.

Co dalej? Przygotuj listę osób, do których możesz zadzwonić i porozmawiać telefoniczne. Zadzwoń, podziel się odczuciami, nie będziesz już sam. I umów na spotkanie, gdy będzie po wszystkim.

Przeznacz ten czas na wyciszenie, nabranie dystansu, to też jest ważne. Rozkoszuj się ulubioną herbatką, wartościowym filmem, koncertem online, snem, na który, być może, ostatnio ciągle brakowało Ci czasu. Naucz się głęboko i świadomie oddychać, a tym samym pozbywać emocjonalnego chaosu. Zatrzymaj się, dosłownie i w przenośni i pomyśl co tak naprawdę jest dla Ciebie ważne.

Każdy z nas, gdy jest mu źle, potrzebuje wizji na przyszłość, która jest pozytywna. Rozmawiałam niedawno ze znajomym muzykiem, który obecnie koncertuje dla pustej sali, a jego występy trafiają do ludzi za pośrednictwem Internetu. Powiedział do mnie, że to tylko chwilowe, tymczasowe, a gdy będzie już można, publiczność wróci do obiektów kultury jeszcze tłumniej i chętniej. Bo, „Życie nie znosi próżni”, bo „Życie dośrodkowuje :-)

„A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój
Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien
A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój
Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien”

/Budka Suflera, Jest taki samotny dom/.

Uśmiechu, mimo wszystko!

/ Dorota Kunc – dziennikarz, publicysta, psycholog i pedagog, wykładowca akademicki. /

Część 3

Dziś o dzieciach, bo one, mimo że czasem sprawiają wrażenie jakoby rzeczywistość koronawirusowa ich nie dotyczyła, także mają swoje lęki. Dotyczy to zwłaszcza młodszych, kilkulatków, którzy jak gąbka pochłaniają emocje dorosłych. A w naszych domach, od kilku miesięcy, rozmawia się głównie o epidemii, prawda?

Maluchy słysząc ciągłe informacje o chorobach, odejściach i rekordach zakażeń, po prostu się boją. I niech to będzie dla nas – dorosłych sygnał ostrzegawczy, bo tego rodzaju niepokój może być traumą także w przyszłości. I jeszcze jedno ważne: to naszym - dorosłych, obowiązkiem jest wsparcie naszych dzieci. Poniżej kilka wskazówek, które mogą pomóc w obserwacji siebie i w pracy nad dzieckiem. No i, jak zawsze, zadanie do wykonania :-)

Po pierwsze, zajęci ciągłymi rozmowami o koronawirusie, spróbujmy w ogóle poobserwować nasze dzieci. Zobaczmy jak emocjonalnie reagują, jak się zachowują, jak to wszystko znoszą? Czy nasze dzieci nie nazbyt często mają dostęp do wiadomości multimedialnych, czy nie nazbyt często są uczestnikami rozmów dorosłych?

Jeśli trzeba, jeśli dzieci pytają, bądźmy gotowi do rozmowy. Mówmy prawdę, ale nie straszmy. Bądźmy spokojni. Nie epatujmy tragicznymi doniesieniami z mediów, a już na pewno, nie ekscytujmy się, zwłaszcza przy dzieciach, kolejnymi, dramatycznymi wiadomościami.

Bądźmy dla dzieci superbohaterami i autorytetami – poradźmy im jak zwalczać lęk, ba, opowiedzmy im o tym jak to sami robimy J Mój dobry znajomy opowiadał mi kiedyś, że jak zostawał sam z malutkimi córeczkami, a za oknem szalała burza i one się bały, chowali się we trójkę pod stół. Pod tym stołem częstował ich cukierkami, które umilały czas i odpędzały strachy. Ten mój znajomy potrafił autentyczny lęk przerodzić we wspólną zabawę, poczucie bezpieczeństwa i bliskości. Dobre, prawda? Proponuję do tego dołożyć jeszcze wsparcie potrzebujących, najsłabszych, może najstarszych. Pomyślmy czy w sąsiedztwie nie mieszka przypadkiem samotna, starsza osoba, która nie ma odwagi poprosić o pomoc w zakupach? A może to my właśnie, wraz z dzieckiem, te zakupy zrobimy? Albo chociaż skontaktujemy się z odpowiednimi służbami, by tę pomoc zorganizować? Taki, pozytywny obraz rodziców – superbohaterów właśnie zostanie w naszych dzieciach na zawsze. Może być też dla nich dobrym nawykiem w przyszłości.

Jeśli dzieci są w izolacji i nie chodzą np. do przedszkola, zadbajmy o ich kontakt z rówieśnikami. Warto w tej sytuacji posiłkować się multimediami i zorganizować maluchom choćby wirtualne spotkanie. Nasze pociechy też potrzebują relacji z rówieśnikami.

Nastolatkom z kolei, którzy mogą mieć poczcie ograniczenia praw i wolności z powodu koniecznych obostrzeń, warto pokazać tymczasowość oraz celowość tych rozwiązań.

Na zakończenie - i jednym i drugim, i tym całkiem małym i tym nieco starszym spróbujmy, mimo wszystko, pokazywać piękno otaczającego nas świata – kolorowych liści, szumu wody i drzew, zwierzątek spotkanych w lesie czy w parku, a nawet, dostępnych już teraz w sklepach, błyszczących ozdób świątecznych.

Niebawem Boże Narodzenie, mimo wszystko!

 

Rodzina jest w życiu oparciem,
czymś co chroni,
co daje siłę.
/Sophia Loren/

/ Dorota Kunc – dziennikarz, publicysta, psycholog i pedagog, wykładowca akademicki. /

Część 4

Wracamy znów do dzieci, zarówno tych kilkuletnich, jak i nieco starszych, bo nowe okoliczności to i dla nas – dorosłych nowe wyzwania z nimi związane.

Ogłoszone przez rząd kilka dni temu dla naszego bezpieczeństwa dodatkowe obostrzenia, dotyczą także uczniów. Jak się okazuje, czeka ich bardzo długa przerwa na nauce. Nie wrócą do szkoły na pewno do końca tego roku. Czeka ich także miesięczna przerwa od nauczania, nawet zdalnego. A potem? Jeszcze nie wiadomo. Wszystko zależy od statystyk zachorowań. Może się okazać, że ferie nie będą okazją do wyjazdów czy spotkań, a raczej okresem pozostawania w domach. Jak na to wszystko reagują dzieci?

Jak wspomniałam poprzednio, podobnie jak my. Emocje dziecka są zwykle lustrzanym odbiciem odczuć i reakcji dorosłych. Szkopuł w tym, że nawet jeżeli jesteśmy zgraną rodziną i w warunkach domowej izolacji nieźle sobie radzimy, nasze pociechy są pozbawione jakże ważnego czynnika w ich prawidłowym rozwoju – rówieśniczych relacji społecznych. Gdy, całkiem niedawno, moja znajoma opowiedziała mi, że jej córka wraz z koleżankami zorganizowały sobie wspólne oglądanie filmu online – osłupiałam! Bo z jednej strony, podziwiam Dziewczynki za kreatywność i myślę sobie – dobre i to, jeżeli towarzysko nie spotykają się wcale, a z drugiej – ojej, to dla nich zupełnie normalne, że ich świat znajduje się w sieci! Ba, jak wynika z relacji znajomej, Dziewczynki wykazują coraz mniejszą potrzebę wychodzenia gdziekolwiek czy spotkania się z kimkolwiek. Pozamykane w pokojach i domach sprawiają wrażenie jakby się do tego przyzwyczaiły… O zgrozo, potwierdzam obserwacjami zachowań mojej osobistej i nastoletniej córki!

Izolacja dziecięca staje się tym poważniejsza, gdy, powiedzmy sobie wprost, zgraną rodziną nie do końca jesteśmy i w naszych domach dochodzi do zachowań związanych z przemocą. Konieczność ciągłego przebywania w tych samych pomieszczeniach może budzić napięcie, nad którym nie wszyscy dorośli umieją zapanować. Specjaliści podają, że im bardziej rodzina jest odizolowana od otoczenia, tym skala zachowań przemocowych jest większa. Gdy w grę wchodzą jeszcze, nie daj Boże, używki, sytuacja może być wręcz dramatyczna.

Tyle tytułem wstępu, a teraz zadanie do wykonania. Najpierw do przemyślenia, a potem do wprowadzenia w życie. Najlepiej od zaraz.

Ważna jest organizacja codziennych zajęć, zachowanie stałego rytmu życia. Mimo, że funkcjonujemy w domu, starajmy się wstawać o tej samej porze, a do pracy zdalnej lub nauki zasiadać zamiast w piżamie, w jakimkolwiek, ale jednak, ubraniu. Warto, by poranna toaleta odbywała się, jak sama nazwa wskazuje, rankiem, a niekoniecznie w porze obiadowej lub, o czym niektórzy mówią otwarcie – wcale. Jeśli nie zachowamy stałego rytmu dnia, w przyszłości, po zniesieniu ograniczeń, powrót do normalności będzie bardzo trudny.

Wróćmy jeszcze do relacji społecznych – dzieci wchodzą w nie już od pierwszych tygodni swojego życia. Kluczową rolę w rozwoju odgrywają relacje z rówieśnikami. Już w wieku przedszkolnym nawiązują się pierwsze przyjaźnie, które mają wpływ na późniejsze funkcjonowanie w społeczeństwie. Szkoła podstawowa i ponadpodstawowa oraz studia tylko je umacniają. Brak relacji spowodowany izolacją może mieć negatywne skutki.

Dlatego, aby nasze dzieci nie miały jedynie, uboższego od naturalnego, świata wirtualnego, świadomie i odpowiedzialnie namawiam, by się to tego nie przyzwyczajać. By, w miarę możliwości, nawet w izolacji, organizować dzieciom lub namawiać do inicjowania jakichkolwiek, choćby komputerowych, kontaktów społecznych. Gdy natomiast epidemia się skończy, wprowadzać dziecko na powrót do świata zróżnicowanych lecz bezpośrednich kontaktów – tych szkolnych, pozaszkolnych, sąsiedzkich. Bo, jak mówią fachowcy, nawet, gdy nasze dziecko dostanie piłką w głowę od nielubianego kolegi, następnym razem będzie umiało zrobić unik. Bez tej umiejętności, może się nie obronić.

Powodzenia Drodzy Rodzice, mimo wszystko!

/ Dorota Kunc – dziennikarz, publicysta, psycholog i pedagog, wykładowca akademicki. /

Część 5

Dwie fale epidemii koronawirusa i dwa skojarzenia, które mocno utkwiły w pamięci. Pewnie dlatego, że i jedno, i drugie, dotyczy szalenie ważnych w naszym życiu relacji międzyludzkich. Gdy wiosną kończącego się roku świat dopiero zaczynał walkę z Covid 19, przy zbliżającej się Wielkanocy, na portalu internetowym jednego z miast natknęłam się na niezwykły w przekazie banner: W Wielkim Poście nie jedz… jeden drugiego. Dało do myślenia, udostępniłam na prywatnym facebook’u  i wracam do tych słów bardzo często. Jakie to proste, a jakie fantastyczne : nie jedz… jeden drugiego!

Kilka dni temu z kolei, wertując lokalne doniesienia medialne, trafiłam na wywiad z bardzo znaną, zwłaszcza w gminie Tarnów, nota bene przesympatyczną posłanką, która w regionalnej stacji radiowej, odnosząc się do zbliżającego się Bożego Narodzenia, powiedziała:  Postarajmy się te święta wyjątkowo docenić.(…) Bądźmy dla siebie ludźmi . I znów odkrycie, eureka! Fantastyczny przekaz, dawno zapomniany: Bądźmy dla siebie ludźmi. Dlatego o tym właśnie dzisiaj.
Nasza obecna rzeczywistość polega na ograniczaniu kontaktów społecznych spowodowanych zagrożeniem koronawirusem. W przypadku wielu osób konieczna jest też czasowa, całkowita izolacja, a w przestrzeni publicznej – określony dystans. Zachorowania tak bardzo się boimy, że zaczynamy patrzeć na siebie wilkiem, stronimy od innych, o życzliwości wręcz zapominamy. Zapominacie? Bo mnie się zdarza zapominać.

Warto wiedzieć, że życzliwość, ta autentyczna i nie wymuszona, ma bezpośredni wpływ na poczucie szczęścia. Naukowcy podpowiadają wręcz, że nie tylko poprawia ona nasze zdrowie, ale i zwiększa długość życia. Badania wskazują, że gdy mamy do czynienia z odwrotnością, nasz brak życzliwości jest tak samo dolegliwy jak nasze poczucie braku szczęścia. No, a ludzie nieszczęśliwi żyją krócej. Pojmuje to nawet skąpiec Ebenezer Scrooge, który w kultowej Opowieści Wigilijnej Charlesa Dickensa, przechodzi niezwykłą przemianę. Wskutek określonych zdarzeń (swoją drogą – polecam książkę lub film, zwłaszcza teraz, przed świętami), zgorzkniały starszy mężczyzna staje się sympatycznym człowiekiem, który wyciąga ręce do ludzi. Dlatego dziś kolejne zadanie do wykonania. Do przemyślenia i wprowadzenia w życie. Im szybciej, tym lepiej.

Przypomnij sobie jak to jest być życzliwym. I bądź – tak dla swojej rodziny, współpracowników czy kasjera w sklepie spożywczym. Pomyśl, co w tym specyficznym czasie możesz dać z siebie innym, komu możesz pomóc, jak sprawić radość drugiemu człowiekowi?

Wrócę jeszcze do Opowieści Wigilijnej Charlesa Dickensa. Scrooge po przemianie cieszył się nawet śniegiem za oknem, dźwiękiem dzwonków i elementami wystroju swojego mieszkania. Zaczął nie tylko ludziom pomagać, lecz także ich odwiedzać i zwracać do nich, no właśnie -  z życzliwością. Stał się (…) tak dobrym przyjacielem, tak dobrym chlebodawcą, tak dobrym człowiekiem”, że duchy nie musiały już interweniować. A na tych, którzy w zmianę Scrooge’a nie dowierzali lub ją wyśmiewali, on sam patrzył dobrotliwie i bez złości: W jego własnym sercu gościła pogoda i to mu wystarczało. Czyż nie tego nam dziś właśnie trzeba?
Na zakończenie jeden z najbardziej refleksyjnych cytatów z tej znanej i  przepięknej świątecznej książki:

Jest mnóstwo rzeczy, które przyniosły mi wiele dobrego, choć nie przyniosły mi żadnego zysku. Taką rzeczą są właśnie święta Bożego Narodzenia. Oczywiście, jest to czas hołdu i czci dla samego wydarzenia, ale dla mnie te święta to także miły czas dobroci, wybaczania i miłosierdzia.

Życzliwości, nie tylko od święta, mimo wszystko!

/ Dorota Kunc – dziennikarz, publicysta, psycholog i pedagog, wykładowca akademicki. /

Część 6

Co dobrego może wynikać ze stanu epidemii? Brzmi dziwnie, prawda? Spróbuję wyjaśnić.

Epidemia koronawirusa, jak każda epidemia, jest sytuacją trudną, przede wszystkim dlatego, że wiąże się z ciągłym stanem zagrożenia i niepewności. A ciągłe zagrożenie i niepewność generuje groźne dla zdrowia negatywne napięcie. Ono z kolei może mieć poważne skutki nie tylko dla naszego zdrowia psychicznego, lecz także fizycznego. Bo my, ludzie, funkcjonujemy jako istoty psychofizyczne.

Każdy człowiek posiada zdolności i zasoby adaptacyjnie. Nawet w najtrudniejszych sytuacjach, potrafimy przetrwać i, co ciekawe, jak pokazują badania, nierzadko wyjść z opresji silniejszymi i mądrzejszymi. Trzeba pamiętać, że pandemia, czyli jak ustaliliśmy- stan zagrożenia, który psychologicznie bywa porównywalny nawet do wojny, nasila w nas nasze wcześniejsze problemy, przykre doświadczenia, lęki czy traumy, które w sobie nosimy. Często od wielu, wielu lat. Jeśli więc spróbujemy się zastanowić czego teraz tak naprawdę się boimy i gdzie tkwi problem, mamy szansę się z nim zmierzyć i być może nawet -  zmienić jakość swojego życia.

Zwykle z problemami radzimy sobie sami lub z pomocą bliskich. Bywa jednak i tak, że przez dłuższy czas utrzymuje się w nas lęk wręcz paraliżujący, tak dojmujący, że utrudnia bieżące funkcjonowanie. Wtedy potrzebne jest wsparcie specjalisty, który korzystając ze swojej wiedzy i doświadczenia pomoże pokonać trudności. Terapia po prostu pomaga wprowadzać pozytywne zmiany w życiu, w naszych relacjach, uczy radzić sobie z życiowymi wyzwaniami.

Pomyśl więc, co powoduje w Tobie największy lęk i czy rzeczywiście najmocniej boisz się samego koronawirusa? A może, są w Tobie noszone od lat lęki, nieprzepracowane urazy i traumy? Może nie radzisz sobie z kłopotami małżeńskimi, samotnością, trudnościami w zbudowaniu trwałych relacji, trudnościami w pracy, z cierpieniem po stracie kogoś bliskiego czy np. nadmiarem obowiązków? Jeśli tak, to na pewno warto się temu przyjrzeć i zawalczyć o to, by prawdziwy uśmiech ponownie zagościł na Twojej twarzy. Już sama świadomość źródeł lęku jest sukcesem. Rozważ czy nie warto zwrócić się z prośbą o pomoc do specjalisty. Do psychologów, psychoterapeutów czy psychiatrów można się zgłosić także w formie bezpłatnej wizyty w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia.

Niestety poważne problemy zwykle nie rozwiązują się same, a wręcz przeciwnie – nawarstwiają z czasem. W związku z tym, na koniec, garść faktów. W 1995 roku Martin E. P. Seligman przeprowadził badanie dotyczące efektów pracy terapeutycznej. Wynikało z niego, że niemal wszyscy (niemal 100% badanych) uzyskali poprawę – spośród 426 osób, które przed badaniem deklarowały, że czują się bardzo źle, aż 87% w chwili badania czuło się bardzo dobrze, dobrze lub lepiej niż przed terapią.

Może się zatem okazać, że epidemia, paradoksalnie, poprowadzi nas do lepszego życia, naprawy dawnych urazów, czyli do rozwoju osobistego. Jest na to szansa pod warunkiem, że w ciszy i spokoju, wsłuchamy się w samych siebie, szczerze odpowiemy na wypunktowane powyżej pytania i… przystąpimy do działania. Przełom roku zwykle bardzo sprzyja takim refleksjom, a Nowy Rok wytyczaniu celów i planów. Zatem – do dzieła!

Odważnych planów, mimo wszystko!

/ Dorota Kunc – dziennikarz, publicysta, psycholog i pedagog, wykładowca akademicki. /

Część 7

Dziś o tym, że przed nami Święta inne niż do tej pory. Z powodu trwającej epidemii i koniecznych ograniczeń, czeka nas nie tylko Boże Narodzenie w wąskim gronie najbliższych, ale i czas, w którym wielu z nas jest zmuszonych zmienić swoje plany. Mam na myśli fakt, że np. część osób nie zobaczy się w tym roku z oddaloną kilometrami rodziną. Przy wigilijnym stole będzie mogło zasiąść tylko pięć dodatkowych osób. Będą to więc święta inne niż znamy z przeszłości, bo epidemia przeorganizowała nasze życie. To dla nas wszystkich potężna lekcja pokory i cierpliwości. Na co w tym trudnym czasie zwrócić uwagę? O czym warto pomyśleć? Jak w tym wszystkim dostrzec i dotrzeć do siebie samego?

Mój znajomy ksiądz, w ostatniej Ewangelii, cytował słowa, które usłyszał Jan Chrzciciel: Kim jesteś Co mówisz o sobie? I kontynuował: Świat jaki nas otacza i który nosimy w sobie za bardzo jest zatłoczony i za bardzo nas niewoli… Musisz wyruszyć w głąb własnego serca, na pustynię wielkich pragnień – Prawda o nas nie jest gdzieś na zewnątrz – Ona jest w nas ukryta, w naszym sercu…

No, właśnie – kim jestem? A może zadasz sobie to pytanie właśnie teraz – przy okazji zbliżających się świąt? Może zatrzymasz na chwilę w ferworze myśli i spraw i zastanowisz nad tym kluczowym zagadnieniem? Może właśnie sposobność do bycia w tym czasie także w nieco mniejszym gronie, będzie sprzyjać skupieniu i przyjrzeniu się samemu sobie?

Boże Narodzenie to najpiękniejsze święta rodzinne, absolutnie wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju czas pojednania, radości, wyciszenia, religijnej kontemplacji. Może już czas zastosować to wszystko w praktyce, na poważnie, a nie tylko mówić o tym czy pisać na kartkach z życzeniami? Może od dawna drzemie w nas chęć wyciągnięcia ręki do kogoś, z kim dzielą nas wzajemne urazy? Może chcemy komuś coś ważnego powiedzieć? Może sami chcemy zmienić coś w swoim życiu? Może chcemy podjąć odważną decyzję i pójść drogą marzeń? Może, może, może… warto się wreszcie na coś odważyć?

Pomyśl i spisz to wszystko na kartce. To już ważny krok do zmian. Od świadomości tego czego pragniemy zaczyna się rozwój. Nie musisz nic robić na szybko, zrób wtedy, gdy będziesz gotowy.
 
A, i jeszcze jedno. Warto też uważnie rozejrzeć się dookoła. Bez wątpienia w bliższym lub dalszym otoczeniu są ludzie, którym jest jeszcze trudniej. Może są tacy, dla których nowa, bożonarodzeniowa rzeczywistość związana z ograniczeniem liczby gości przy wigilijnym stole i tak byłaby luksusem, bo święta od lat spędzają w pojedynkę? Samotnym jest najtrudniej. Zwróćmy się do nich w tym czasie z dobrym słowem, propozycją lub gestem pomocy. Zwróćmy się z tak bardzo potrzebną nadzieją. Bo zawsze jest ktoś, kto cierpi bardziej.

Dużo tym razem spraw - do przemyślenia. Zatem, na koniec, także do przemyślenia, słowa znanego, amerykańskiego dziennikarza. Eric Sevareid mawiał:

Boże Narodzenie jest konieczne. Potrzebujemy co najmniej jednego dnia w roku, aby przypomniał nam, że świat nie kręci się tylko wokół nas.

/ Dorota Kunc – dziennikarz, publicysta, psycholog i pedagog, wykładowca akademicki. /

Część 8

Zbliża się jedyny taki okres w roku – Boże Narodzenie to wyjątkowy czas pojednania, wyciszenia, bliskości i refleksji. Tym razem, ze względu na epidemię koronawirusa, inny od pozostałych. Nie spędzimy świąt w dużym gronie i, może bardziej niż kiedykolwiek, będziemy się uczyć doceniać chwile. Nawet te najprostsze.

Nasi przodkowie w Wigilię otwierali okna, by zaprosić do domu duchy przodków. To dla nich na stołach przygotowywano dodatkowe nakrycie. Wśród wigilijnych potraw były makiełki i kutia, które serwowano też na stypach. Wierzono, że są to potrawy duchów. Duchy miały towarzyszyć domownikom od samego rana aż do północy, obserwować wszystkie zachowania i uczynki.

Wyobraź sobie, że 24 grudnia tego roku, odkąd budzisz się ze snu, będą przy Tobie ukochani, nieżyjący najbliżsi. Pomyśl, co mogą zobaczyć, jakiego Ciebie mogą zobaczyć i czy byliby szczęśliwi widząc Cię właśnie takiego? Zastanów się co by Ci powiedzieli?

Zastanawiasz się pewnie, dlaczego w tym wyjątkowym, świątecznym czasie, zadaję Ci tak trudne pytania? Zanim odpowiem, wrócę jeszcze do tradycji.
Wieczór wigilijny w tradycji chrześcijańskiej to czas pojednania i miłości. Przy uroczyście nakrytym stole, o czym już wspomniałam, jest zawsze wolne miejsce dla niespodziewanego gościa. Prawda jest taka, że stawiamy dodatkowe nakrycie i raczej nie myślimy, kto mógłby z niego skorzystać. A w wielu przypadkach wystarczy spojrzeć w głąb siebie i w swoim sercu wyszukać człowieka, któremu powinniśmy wybaczyć i pojednać się z nim. Do tego celu prowadzą często przecież zaskakujące sytuacje. Może warto z nich skorzystać? Może ten wyjątkowy, bożonarodzeniowy czas sprawi, że mocniej wpatrzymy się w siebie i zobaczymy to bardzo wyraźnie?

Moja nieżyjąca już dawno, ukochana Babcia zawsze mawiała, że w życiu trzeba być przynajmniej przyzwoitym. Uważała, że być dobrym to za duże słowo, bo człowiek na co dzień popełnia zbyt dużo błędów. Pouczała, by zawsze żyć tak, żeby nie wstydzić się przeżytego dnia oraz w taki sposób, jakby w każdej chwili trzeba się było pożegnać z tym światem. Pomyśl - czego Ci brakuje, aby taki stan wewnętrznej harmonii i spokoju osiągnąć? Co powinno się stać, abyś to poczuł?

Nasi przodkowie wierzyli, że łamanie się opłatkiem i składanie sobie życzeń ma wyjątkową moc. Bo w wigilijny wieczór, także dzięki obecności duchów, spełnić się może wszystko.

Dużo tym razem pytań, czy dla Ciebie za dużo? Zanim odpowiesz, głęboko się nad tym zastanów. Jestem przekonana, że sama świadomość tego kim jestem, jaki jestem, co chciałbym w życiu zmienić, z kim chciałbym się połamać opłatkiem, to już impuls do działania. Może wielu z nas takiego impulsu teraz potrzebuje? Życzę Wam, aby te święta, wyjątkowe, bo w trudnym czasie lęku i niepewności, były dla nas impulsem. Dobrym impulsem do zmian. Abyśmy wykorzystali szansę pojednania, wyciszenia, bliskości i refleksji.

Gdy będę odchodził w ostatnią w życiu wędrówkę, staniesz przede mną, wysoki i jasny jak wtedy, z odrobiną świętości w dłoni, małym okruchem opłatka. I przełamiemy się, Ty z Południa i ja z Północy, w wielkiej ciszy, bez słów. Bo słowa są zbyteczne.
/Jerzy Krzysztoń, Opowiadania indyjskie/

/ Dorota Kunc – dziennikarz, publicysta, psycholog i pedagog, wykładowca akademicki. /

Część 9

Niech ten rok się wreszcie skończy! – to, bodaj, najczęściej powtarzane ostatnio zdanie. Nie, nie powtarzane, a wykrzykiwane! Jesteśmy zmęczeni trudnym czasem związanym z epidemią koronawirusa, niepewnością, lękiem, poczuciem zagubienia. Wkraczamy w Nowy, 2021 Rok z nadzieją być może większą niż kiedykolwiek, u schyłku jakiegokolwiek roku. Pozwólcie, że w związku z tym właśnie, zaproponuję dość nietypowe, bo… psychologiczne  postanowienia. Takie, jakich się pewnie nie spodziewacie. Nie wszystko bowiem trzeba widzieć w ciemnych barwach, a w trudnych sytuacjach, można (naprawdę!) znaleźć wiele dobrego.

Dla mnie przełom roku zawsze jest powodem do głębokiej refleksji. Myślę, ważę, podsumowuję, wyliczam – co mi się udało, a co nie, czy spełniłam marzenia, czy osiągnęłam cel, co mogłam zrobić lepiej, czemu nie sprostałam itd. I próbuję, mimo wszystko, jednak z optymizmem patrzeć w przyszłość. Im jestem starsza tym bardziej pewna, że znane powiedzenie „Co nas nie zabije, to nas wzmocni” jest nie tylko utartym sloganem, ale autentycznym stwierdzeniem. Pomyśl teraz, czy mam rację? Pomyśl przez chwilę.

Mijający rok na pewno mocno zweryfikował naszą hierarchię wartości, sposób postrzegania rzeczywistości i ludzi. Wykorzystajmy to doświadczenie w naszym przyszłym życiu! I wyznaczmy sobie cele… psychologiczne:
1.    skupmy się na tym co „tu i teraz”, cieszmy z prostych chwil, zwykłych sytuacji,
2.    jeśli o czymś marzysz – wyznacz sobie cel i ścieżkę dojścia do niego, spróbuj go konsekwentnie realizować,
3.    bądź blisko bliskich – z drugim łatwiej niż w pojedynkę,
4.    obserwuj siebie, poznawaj siebie, przeanalizuj jak się zmieniłeś przez ten mijający, trudny rok,
5.    spróbuj polubić siebie i zaprzyjaźnij się z sobą, doceń za to jaki jesteś odważny i dzielny,
6.    i pamiętaj, że nawet najgorsze kiedyś się kończy!

A to, że się skończy, jest pewne. Mamy już szczepionkę na koronawirusa! W Polsce ruszyły szczepienia przeciw COVID-19 i to bez wątpienia historyczny moment. Proces szczepień rozpoczął się właśnie nie tylko w całym kraju, ale i w większości państw UE – to szansa na zwalczenie wirusa i powrót do normalności.

Jak podaje Ministerstwo Zdrowia: Żeby rozpoczęty proces zakończył się powodzeniem – wygraną walką z wirusem, zaszczepić powinno się jak najwięcej osób. Dokładny proces szczepień także harmonogram z wskazaniem konkretnych grup osób, które będą szczepione w określonych etapach opisuje Narodowy Program Szczepień. Informacje o szczepionkach oraz o szczepieniu dostępne są także na stronie gov.pl/szczepimy się. Pamiętajmy także o stale obowiązujących zasadach bezpieczeństwa. Zanim osiągniemy odporność populacyjną – zachowujmy dystans, nośmy maski, dezynfekujmy ręce, wietrzmy mieszkania, ograniczajmy bezpośrednie spotkania z innymi ludźmi.

I myślmy pozytywnie. Nasze nastawienie ma ogromne znaczenie w procesie nabywania odporności.

Dobrego (Lepszego) Roku dla Wszystkich!

/ Dorota Kunc – dziennikarz, publicysta, psycholog i pedagog, wykładowca akademicki. /